Liliana Narkowicz

Warszawski "Baj" w Wilnie

W dn. 2-5 października br. na zaproszenie litewskiego teatru dziecięcego ?Lëlë? gościł w Wilnie teatr lalek "Baj" z Warszawy. Już przed inauguracyjnym przedstawieniem "Janka Wędrowniczka" wg M.Konopnickiej najmłodsi widzowie ze Szkoły im. Wł. Syrokomli rzęsistymi oklaskami czekali na rozpoczęcie spektaklu. "Baj", liczący ponad 70 lat (zatrudniający 10 zawodowych aktorów), jest najstarszym teatrem dziecięcym w Polsce. Jego dyrektorem przez ostatnich 28 lat jest Krzysztof Niesiołowski, wilnianin z urodzenia.

Panie Krzysztofie, znamy się wiele lat, bo Pana inspiracji zawdzięczam fakt, że przed laty prowadziłam polski teatrzyk lalkowy w Szkole Średniej nr 55. Zwykle spotykamy się w Wilnie lub w Warszawie..."Baj" gościł w Wilnie dawno, bo w 1989 r. Ja natomiast tylko w tym roku już jestem tu po raz trzeci. Cieszę się, że układa nam się współpraca. Teatr "Lëlë" gościł niedawno u nas, a obecny nasz przyjazd do Wilna jest właśnie w ramach rewizyty. Poza Polską i Litwą wielokrotnie wystąpiliśmy przed małym widzem w Austrii, Hiszpanii, Niemczech, Rosji, na Ukrainie i Białorusi.

Historia teatru lalkowego "Baj" sięga okresu międzywojennego.

O, tak. Dlatego staramy się kontynuować stare, dobre tradycje teatralne, sięgając m.in. po repertuar polski, jak np. M.Konopnickiej czy K. Makuszyńskiego. "Baj" narodził się w 1926 roku. W swej historii miał jednak tylko trzech reżyserów: Jana Wesołowskiego, który kierował nim do chwili rozpoczęcia się wojny; Jerzego Dargiela (aktora przedwojennego Teatru im.Osterwy) zm. w 1973r., po którym przejąłem pałeczkę.

O ile się orientuję, już 55 lat jest Pan związany z teatrem lalkowym. Dlaczego nie np. dramatycznym i dlaczego w wyborze drogi życiowej reżyseria wzięła górę nad aktorstwem?

Mój ojciec Tymon Niesiołowski ( 1882-1965) po studiach w Krakowie przyjechał w 1926 r. do Wilna, gdzie był kierownikiem Szkoły Rzemiosł Artystycznych. Urodziłem się więc w Wilnie. Początkowo mieszkaliśmy na Antokolu, potem na ul. Zamkowej 24(22), w sąsiedztwie z malarzem, prof. F. Ruszczycem. Ojciec, jako malarz, od 1937 r. był docentem malarstwa monumentalnego Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Wydział ten w 1945 r. został przeniesiony do Torunia, gdzie ojciec był prof. zw. Wydziału Sztuk Pięknych UMK. Najdroższe sercu pamiątki, które zostały po naszym wyjeździe do Polski są: grób babci Anny na cmentarzu św. św. Piotra i Pawła oraz drewniany dom, znajdujący się w pobliżu niepowtarzalnej barokowej fundacji Paca.

Ojcu właściwie zawdzięczam zamiłowanie do sztuki, szczególnie do plastyki. Teatr pasjonuje mnie przede wszystkim jako forma plastyczna. W teatrze lalkowym scenografia jest sprawą pierwszorzędną, więc mogę siebie realizować jako reżyser z zawodu, a plastyk z zamiłowania. Studia reżyserskie kończyłem w Pradze Czeskiej. Pierwsze dwa lata pracowałem w "Baju" jako aktor i reżyser jednocześnie. 9 lat byłem dyrektorem dziecięcego teatru "Pleciuga" w Szczecinie. "Bajem", gdzie obecnie jestem i dyrektorem i reżyserem jednocześnie, kieruję już 28 lat.

Wspominał Pan o nowatorskich spektaklach ekipy...

Oprócz sztuk polskich, sięgamy w swoim repertuarze po dzieła światowej literatury dziecięcej, stąd na naszych deskach "Alicja w krainie czarów" czy "Królowa Śniegu". Ostatnio inspirują nas mity, pogańskie wierzenia, więc niezwykle interesująco wypadła współpraca z reżyserami z Litwy ("Jak cieśla wiedźmę przechytrzył"), Azerbejdżanu ("Basak z krainy ognia"), Kanady ("Inuk i tajemnica słońca"). Ja z kolei w "Lëlë" reżyserowałem "Niebieskiego pieska". Cieszę się jednak, że tym razem dzieci ze szkół polskich Wilna i Wileńszczyzny miały okazję obejrzeć adaptowane sztuki polskiej autorki Marii Konopnickiej - "Na jagody" oraz "Janek Wędrowniczek" a szkoły otrzymały kasety magnetofonowe z adaptowanymi przez "Baj" sztukami, które mogą być przydatne nie tylko na lekcjach czytania, ale i w pracy teatrzyków szkolnych i klasowych.

Czego moglibyśmy życzyć Panu, całemu zespołowi (29 osób) i "Bajowi?"

Przede wszystkim trzymanie się naszego widza - dziecka i trzymanie się lalek, jako atrybutu dziecięcego. Współczesny teatr, w tym dziecięcy i lalkowy, ma wiele możliwości. My również występujemy w maskach, używamy techniki np. cienia. Ale najbardziej nam zależy, aby nie lalka była dopełnieniem aktora, lecz aktor był dopełnieniem lalki. Chcielibyśmy nie tracić ducha i twórczo pracować z myślą o dziecku.

Dołączam się więc do tych życzeń i dziękuję Panu za zaproszenie, rozmowę i możliwość obejrzenia inauguracyjnego przedstawienia.

Fot. R. Drëţys

NG 39 (528)