Henryk Siemak ,
Wilno

Aloksa

W związku z tym, że jeden z Czytelników z Polski prosił o informację o Aloksie, pragnę przedstawić to starodawne osiedle na lewym brzegu Wilii z kilkoma domostwami na prawym. Niestety zmuszony jestem mówić o tym tylko w czasie przeszłym, bowiem dziś owej słynnej Aloksy już nie ma. Co prawda pozostało osiedle na prawym brzegu, zaledwie 2 domy z czterech, lecz dziś po ich wykupieniu, mieszkają tu wczasowicze z miasta, są to obcy ludzie.

Chyba pierwszą wzmiankę o Aloksie znajdujemy u K. Tyszkiewicza w jego słynnej książce ?Wilija i jej brzegi". Pochodzenie nazwy wsi Aloksa nie jest dokładnie znane, lecz możemy przypuszczać iż pochodzi ona od nazwiska pierwszego tu mieszkańca - Aloksa lub Aleksa, Aleksy i td. Bowiem nazwisko owe, chociaż rzadko, lecz spotykamy i dziś. Należy zaznaczyć, iż Aloksa znajduje się dziś na Białorusi w rejonie ostrowieckim nie opodal granicy litewsko - białoruskiej. Oczywiście w sensie historycznym owa wieś niczym nie zasłynęła, bowiem nie było tu wielkich wydarzeń i nie wydała owa wieś ani jednego słynnego męża stanu, poety, malarza lub bohatera narodowego. A jednak ... Aloksa położona jest na nadzwyczaj malowniczym brzegu Wilii i nawet dziś, gdy nieubłagany postęp tak zw. cywilizacji niszczy i miażdży to co piękne - a dotyczy to w pierwszej kolejności i samego człowieka, w Aloksie pozostało wszystko jakby nie tknięte... Jakiś niewymowny i nostalgiczny smutek panuje tu dziś, wśród prastarych lip i topoli, porzuconych już łąk i pól. Właśnie owe pozostałe jeszcze fundamenty byłych domów i zabudowań ściskają serce samotnego wędrowca i budzą wspomnienia... Koniec lat 40-tych, początek 50-tych, gdy wchodziło się leśną drożyną ze wschodniej strony do wioski, to przed oczyma stawała jakby rajska wieś, wysnuta z bajki. Stały tu trochę odosobnione prastare chaty, kryte słomą na tle wybujałej przyrody i jakby właśnie o tej wsi czytamy u M. Kanopnickiej:

Tu się kryje biała chata
Pod słomiany dach
Przy niej wierzba rosochata
A w konopiach strach.
Idążeńcy, niosą kłosy
Fujareczka gra
A pastuszek mały bosy
Chudą krówkę gna.

Była Aloksa jakby swego rodzaju enklawą z czasów minionych, owej patriarchalnej ciszy i spokojnego niczym nie zamąconego życia, z dala od grzechów i pokus namiętnego świata. Lecz i Aloksę niestety dosięgła okrutna ręka sowietyzmu na początku lat 50-tych, w postaci kolektywizacji i wywózek niczym niewinnych mieszkańców. Strach, widmo głodu, utraty mienia i pracy popchnęły mieszkańców Aloksy, jak zresztą i innych, do szukania ratunku w miastach lub podmiejskich osiedlach. Szybko zaczęły tu znikać domy, a ludzie jak wygnańcy poszli w rozsypkę. Do lat 70-tych zostały tylko 2 domy, Juchniewicza i Gintowtów, ale i one znikły... A mieszkali tu już wspomniani Juchniewiczowie, dwaj bracia, rodzina Gintowtów, Janowicz, Dubicki, Pieczul, Sieniuć, Korkus, Szostak i jeden mi nieznany. Na prawym zaś brzegu Wilii Zacharzewicz, 3 inni także mi nieznani. I oto z przyjściem "oswobodzicieli" sowieckich, w maju 1945 r. owa sielsko - anielska idylla w Aloksie została zroszona krwią. Kilku jej mieszkańców zostało w pobliskim lesie zabitych przez czerwonoarmistów. Byli to Jan Janowicz, lat 25 i jego sąsiad Pieczul około lat 45. Zbierali oni wówczas tam grzyby - i tylko... Jak wiemy, otaczające środowisko kształtuje ludzi tam mieszkających, a dominujące piękno, oddziałując na człowieka, formuje jego charakter, psychologię w pozytywym kierunku. I nic dziwnego, że mieszkali tu cisi i pogodni ludzie, ciesząc się spokojem bycia i chociaż ciężko harowali na marnej roli, uprawiając z dziada pradziada chleb swój powszedni - to jednak byli tu bez wątpienia szczęśliwi... Osobno należy się kilka słów miejscowemu przewoźnikowi. Posiadał własny prom i jego obowiązkiem był przewóz ludzi przez Wilię. Właśnie przez Aloksę przebiegał trakt Bujwidze - Kiemieliszki - Podbrodzie, więc nic dziwnego, iż roboty miał wiele a i satysfakcji zarazem... Trwało to do 1953 roku. Wiosną jego prom zerwała woda i został on zatopiony naprzeciwko Czerakiszek, wioski tak jak i Aloksa dziś nie istniejącej. Znajduje się on na dnie Wilii i po dziś dzień na wpół zasypany piaskiem... Sam zaś Konstanty Korkus przeniósł się do Balingródka, gdzie jak należy domyślać się, zajął się - przewozem ludzi przez Wilię. Ześmiercią tego bardzo szanownego i powszechnie lubianego człowieka, (w końcu lat 70-tych) utraciliśmy chyba już ostatniego przewoźnika - fachowca i to nie tylko w tych stronach... Tyle słów wspomnień o byłej wiosce Aloksa.

NG 41 (530)