Zofia Miłkowska

Litwo, ojczyzna moja...
Józef Piłsudski w Druskienikach

Szanowna redakcjo. Przesyłam artykuł o jednym z pobytów Marszałka J. Piłsudskiego w Druskienikach. Byliśmy z mężem już wielokrotnie w tym uzdrowisku i jesteśmy coraz bardziej zauroczeni jego piękną przyrodą.

Przesyłam pozdrowienia i życzenia sukcesów w tak ważnej dla Polaków na Wileńszczyźnie dziedzinie kultury.

- Pani Tereso, proszę mi powiedzieć, co pozostało w Pani pamięci z czasów pobytów Marszałka Piłsudskiego w Druskienikach. Wiem, jak dawno to było, ale są spotkania, o których pamięta się całe życie...

Jest niedziela. Siedzimy na ławce przed neogotyckim kościołem w Druskienikach. Moja rozmówczyni urodziła się w czasie, kiedy była tu Polska. Rodzina jej mieszkała w niewielkim parterowym domku, typowym dla zabudowy z tego okresu. Takich domków drewnianych jednopiętrowych z werandą, stojących między drzewami jest tu dość dużo, jako że Druskieniki żyły wtedy z przyjeżdżających kuracjuszy. Miasto leży z jednej strony nad niewielkim jeziorem, z drugiej w pewnej odległości płynie Niemen.

Pani Teresa zaczyna wspomnienia od legendy, związanej z "odkryciem" pokładów borowiny, dzięki której Druskieniki stały się uzdrowiskiem. Kiedyś były tu jedynie ubogie gospodarstwa rolne, ubogie - bo ziemia słaba, grunty podmokłe. Dawno temu, pewnemu gospodarzowi, żyjącemu skromnie na niewielkim kawałku ziemi, w całym majątku mającemu konia i kozę, okulał ten jedyny koń, wprawdzie już stary, ale jeszcze przydatny w wielu pracach. W dodatku gospodarz był do niego bardzo przywiązany, toteż robił co mógł, aby tylko wyleczyć chore zwierzę. Nic jednak nie pomagało, a sąsiedzi radzili, aby po prostu pozbyć się nieprzydatnego już konia. Jednak nasz gospodarz nie mógł się na to zdobyć i zdesperowany, zaprowadził chore zwierzę na odległą łąkę, gdzie wprawdzie grunt był podmokły, ale jako że było to lato, rosło dużo trawy. Z ciężkim sercem zostawił ukochanego konia na los szczęścia... Gdy po jakimś czasie przyszedł, stwierdził z radością, że koń, który przez ten czas stał w błocie, już nie kuleje. A błotem tym była właśnie borowina. I tak zaczęła się historia Druskienik, miejsca bogatego w dobrej jakości borowinę.

Pani Teresa prowadzi nas teraz ulicą. Wchodzimy do parku. Idziemy w stronę Niemna. Tu były łazienki, w których pod okiem lekarza felczer Żyd robił Marszałkowi okłady z borowiny.

Przed wojną w Druskienikach przytłaczającą większość mieszkańców stanowili Polacy, potem Żydzi, Białorusini, natomiast w samym mieście Litwini byli w mniejszości. Leżące dookoła wsie były zamieszkałe przez Litwinów. Obecnie w Druskienikach mieszka około 10% Polaków.

Idziemy dalej wzdłuż niewyobrażalnie malowniczych brzegów sennie płynącego Niemna. Rzeka wije się meandrami. Na brzegu drzewa, krzewy, tu i tam uśmiechają się do nas złote i błękitne kwiaty polne. Wszystko wygląda nostalgicznie. Przypominają się rysunki Andriollego, oglądane kiedyś w dziewiętnastowiecznym magazynie literackim "Kłosy", skrzętnie gromadzonym i przechowywanym przez dziadka Narcyza...

Przed wojną Niemen był tu granicą między Polską a Litwą, granicą pilnie strzeżoną i szczelnie zamkniętą.

- Marszałek - ciągnie pani Teresa - często leżał na pochyłej skarpie tuż nad brzegiem rzeki, lubił też przechadzać się wzdłuż brzegu. Sprawiał tym wielką udrękę pilnującym go adiutantom, gdyż podobnie jak generał de Gaulle, nie znosił ochrony, to- też oficerowie musieli ukrywać się w krzewach lub chować za drzewami... Wszystko to stanowiło wielką uciechę dla wszędobylskich dzieci.

Dochodzimy do miejsca, leżącego w odległości 50 - 60 metrów od Niemna. Stał tam domek, w którym zwykle zatrzymywał się Marszałek. Naziemną część domku zburzyli w latach siedemdziesiątych Sowieci przy współudziale Litwinów. Natomiast fundamenty wykopano zaledwie kilka miesięcy temu... Nasza przewodniczka pokazuje to miejsce - widać jeszcze świeżą ziemię. Domek z drewnianych okrąglaków był niewielki, wszystkiego dwa pokoje z kuchnią. Tu na myśl przychodzą nam dacze, należące do naszych prominentów! Posiadłość była otoczona niskim płotem. Do środka nie wpuszczano nieproszonych gości. A jednak pani Teresa doskonale pamięta, jak to dzieciom udawało się niekiedy zmylić ochronę i wejść do domu. Marszałek bardzo lubił dzieci i zawsze rozdawał im różne słodycze. Pamięta też niezwykle skromny, wręcz spartański wystrój jego pokoju. Były tam: żelazne łóżko, stół, kilka krzeseł, na ścianie zawsze wisiała szabla i mundur. Marszałek - ciągnie swoją opowieść - nigdy nie wychodził po cywilnemu. Józef Piłsudski był w Druskienikach kilka razy. Ostatni pobyt - dwa czy trzy lata przed śmiercią. W niewielkiej odległości od domku rósł i nadal stoi rozłożysty dąb, świadek tamtych dni...

Przecinamy teraz wyłożoną kolorową kostką dróżkę i jesteśmy na ziemnym tarasie widokowym. Tuż pod nami płynie Niemen, a na przeciwległym brzegu była przed wojną Litwa. Na płaskim w tym miejscu tarasie stała kiedyś ławeczka a przed nią stolik, często siadywał tam Marszałek... Pani Teresa dokładnie pamięta to ulubione miejsce Piłsudskiego. Dziś są tam ustawione w półkole ławki, ale my siadamy na wskazane przez naszą przewodniczkę miejsce i z zadumą spoglądamy na płynącą w dole rzekę.

Tempus figut - już popołudnie, czas na kawę. Siedzimy teraz w położonej nad brzegiem Niemna kawiarni, z półokrągłego tarasu widać kręte koryto rzeki. Dwaj młodzi ludzie (właściciele?) obsługują gości niemrawo i nonszalancko. Kawa jak kawa, ciastek tylko dwa rodzaje, za to koniaków, brandy, wina i wszelkich alkoholi w bród! Przy kawie pani Teresa opowiada, jak to w 1936 roku orszak, towarzyszący przewożonej w aucie - karawanie trumnie ze zwłokami zmarłej przed laty na Litwie Matki Marszałka, miał kłopoty z przejściem przez szczelnie pilnowaną, obstawioną wojskiem granicę. Jednak w pewnym momencie tłum przerwał kordon. Nasza rozmówczyni pamięta, jak mówiono, że Polacy przybyli z Litwy dostawali od naszych żołnierzy guziki z orzełkami na pamiątkę... A dziś, będąc w Wilnie na Rossie widzimy dobrze utrzymany grób z czarną marmurową płytą, noszącą inskrypcję "Matka i serce Syna".

Minęły lata, przyszła wojna. Tyle rzeczy się zmieniło, a nam pozostaje ocalić je od zapomnienia.

Gdańsk - Druskieniki, 29 10 01

Na zdjęciach: Wypoczynek w Druskienikach nad Niemnem, wrzesień, 1926 r.; Rozmowa z Kazimierzem Bartlem w Druskienikach. (Zdjęcia zostały zaczerpnięte z książki Marszałek Józef Piłsudski, wydawnictwo GW, Łódź.)

NG 44 (533)