Liliana Narkowicz
Na Zaduszki
Do pocz. XIX w. w Europie wystawiano kaplice lub pomniki nagrobne zwykle możnym lub bardzo sławnym tego świata. Miejsce grzebania szeregowego obywatela było znaczone zwykle kopcem lub zwykłym krzyżem. Smutną i bolesną prawdę śmierci upiększyła dopiero epoka romantyzmu, kiedy to przyszła moda, a w ślad za nią potrzeba, mówienia o śmierci i życiu pozagrobowym za pomocą symboli: bramy cmentarnej (jako przejścia do innego życia) czy ustawianych na nagrobkach - aniołków (przedłużenia życia po tamtej stronie), klepsydry (przemijania czasu), kamiennego lub marmurowego wazonu z kwieciem (lepszego, piękniejszego życia, niż dotąd). Szwajcaria (niem.Schweiz, fr.Suisse, wł.Svizzera), to nie tylko tygiel językowy, gdzie z powodzeniem funkcjonują trzy języki urzędowe (niemiecki, francuski oraz włoski), a czwarty - retoromański (relikt językowy wywodzący się z łaciny) używany jest we włoskiej części Szwajcarii - Gryzonii, "jako język narodowy z gwarancjami dla jego zachowania, przetrwania i rozwoju". Odmienne naro W tym kraju nie ma miejsca na rozległe wysypiska, liczne cmentarze, na to, by pola stały odłogiem i... "na sentymenty", gdyż ok. 60% powierzchni kraju zajmują góry. Jakże byłam początkowo zdziwiona, kiedy po latach, odwiedzając byłą sąsiadkę, zaproponowałam, że chętnie znów pójdę z nią uporządkować grób jej męża, a ona mi spokojnie odpowiedziała: "Lilian, jaki grób" Przecież już go nie ma. 20 lat, to wystarczający okres, by się wypłakać i przyzwyczaić". Zgodnie z ogólnie przyjętym prawem po dwudziestu latach wygasa koncesja (zezwolenie władz administracyjnych na gospodarowanie poszczególnym terenem) na miejsce wiecznego spoczynku i jest grzebany kolejny zmarły. Za wszystko trzeba zapłacić i kosztuje tak dużo, że ludzie nie mają chęci ogradzania zbędnego terytorium na cmentarzach, trzymania wolnego miejsca obok pogrzebanego członka rodziny, a tym bardziej za życia stawiania sobie nagrobka. Bo "mieć" oznacza w Szwajcarii "płacić". Więc starych nagrobków jest na cmentarzach niewiele, bo nie każdy ma potomków, których stać, by po dwudziestu latach przedłużyć koncesję na następne. Gdyby np. nie Towarzystwo Tadeusza Kościuszki w Solurze, nie miałby już nasz Naczelnik swojego pomnika pod Zuchwilem, gdzie zostały pochowane jego wnętrza po tym, jak zabalzamowane ciało wyprawiono do Polski, a serce znalazło się w posiadaniu szwajcarskiej rodziny Zeltnerów, u której T.Kościuszko mieszkał aż do chwili śmierci w 1817 r. W Szwajcarii Zaduszki obchodzą tylko katolicy, a stanowią zdecydowaną większość w takich kantonach, jak Valais, Szwyz, Fryburg, Luzerna czy Tessyn . Jak zdążyłam się przekonać, francuskojęzyczna część nad Lemanem jest wybitnie protestancka. 1 listopada nie odwiedza się tu masowo cmentarzy, nie sadzi się chryzantem, nie zapala zniczy. Protestanci nie uznają kultu śmierci, dlatego nie mają Zaduszek. W czasie pogrzebu, w chwili pożegnania ze zmarłym katolicy modlą się, śpiewają pieśni żałobne, a potem biorą udział we mszy św. - tym wszystkim ceremoniom przewodzi podstawowa treść: przejście do świata pozagrobowego, osiągnięcie wiecznego spokoju zmarłego.
We francuskojęzycznej Szwajcarii jest niezwykle popularny Halloween - obchody na cześć zmarłych. Dla przykładu w Lozannie podwórka przed domkami rodzinnymi, witryny sklepów i urzędy (podobnie jak przed Nowym Rokiem), są odpowiednio upiększane na kilka tygodni wcześniej głównie w misternie powycinane i przystrojone w różne owoce i warzywa jesienne, ale przeważnie w Cucurbitaceae - rośliny warzywne z rodzin dyniowatych. Dyniaste (okrągłe) kształty warzyw, przypominające głowy i główki ,w zasadzie mają wycięte oczy i usta, a często podoczepiane zęby, włosy, nogi i ręce, nawleczone strzępy ubrań, więc tworzą większe i mniejsze sylwetki ludzkie. Do wnętrza wyciętych dyń zwykle się instaluje lampki lub wstawia świece, więc wieczorami jarzą się na całego, wywołując skojarzenia z ludzką czaszką, strachem czy śmiercią. Jak u nas na Zapusty, w Dniu Zmarłych dzieci szwajcarskie odpowiednio umalowane, poprzebierane w łachy i w czarnych kapelusikach na główkach (przypominające nasze strachy na wróble) z piosenkami i wierszami, mającymi na celu odstraszanie śmierci jako największego zła ludzkości, wędrują od domu do domu, zbierając łakocie i drobne pieniążki. W ten sposób młodzi ludzie demonstrując swoją chęć odstraszenia śmierci, przezwyciężenia jej, rzucają swoje wezwanie. Halloween, który do Szwajcarii trafił z Ameryki, do Ameryki przybył wraz z emigrantami irlandzkimi. Jest takie prastare wierzenie celtyckie, że w nocy z dn. 31 października na 1 listopada zawieszone jest prawo miejsca i przestrzeni, że duchy zmarłych mogą wtedy przychodzić do świata żywych, a nawiedzając ich, nawet opętać. Ludzie zaczęli więc się bronić. Zapalając ogień i światełka jak gdyby zabierali ciepło, by duchy drżały z zimna i nie mogły się ogrzać. Przebierali się w strachy. Hałasowali i zachowywali się wyzywająco. A wszystko, by odstraszać zło. W Irlandii używano do tych praktyk (zawieszania owocu ze wstawionym światełkiem na patyku) wyłącznie rzep, których w Ameryce nie ma. Ameryka zastąpiła je dyniowatymi, a Zachód to przejął. Lokalizacja szwajcarskich cmentarzy jest zależna od ukształtowanej powierzchni konkretnej wsi czy miasteczka. Są takie miejsca pochówku w miejscach płaskich i są też cmentarze wielokondygnacyjne, jak np. Cimentiére du Bois-de-Vaux w Lozannie. Prawie na każdym jest też kolumbarium - ściana, w której są zamurowane prochy ludzkie po kremowaniu z odpowiednią tabliczką: imię, nazwisko, data urodzenia i śmierci zmarłego. Tak jest np. na cmentarzu Carouge w Genewie, gdzie pośród wszystkich wyraźnie się wyłamuje lakoniczny i skromny napis (podaje się, że tabliczka nr 144: "maman'' czyli "mama") i nic więcej. W części nagrobnej Carouge, znajduje się okazały grób Polaka - generała Józefa Hauke-Bosaka (1834-1871), jednego z dowódców powstania styczniowego, który przybył do Szwajcarii w 1867 r. Za kilka lat (po wygaśnięciu koncesji) możemy już nigdy nie zobaczyć tego grobu... Jak już wspominałam, dla protestantów najważniejsza jest pamięć. W Lozannie kolumbarium ma wnęki, za kratą których stoją urny (w kształcie mini trumienek, wymyślnych wazonów, serduszek, walizeczek) z prochami uprzednio poddanymi kremacji. Niektórzy trzymają urny w domu lub w specjalnie zbudowanych kapliczkach w swoim ogródku. Czymś mało spotykanym w Europie są szwajcarskie wiejskie cmentarze leśne, na których, na obszarze leśnym są po prostu zbiorowe mogiły (zwykle pod drzewem dla zlokalizowania takiego obiektu), jeżeli grupa ludzi zginęła np. w wypadku. Zwłoki w trumnie grzebie się wprost pod drzewem (prastary kult drzew) i rzadko kto zawiesza tu tabliczkę. W byłych parkach magnackich spotykamy kaplice i grobowce, bo właściciela przeważnie chowano na swoim, bo , skoro wierzymy w życie pozagrobowe zmarłych, pozostają prawowitymi gospodarzami pozostawionego dobytku. Wielu badaczy i naukowców jest zdania, że zapalanie światełek na cmentarzach to zwyczaj pogański. Jeszcze przed wprowadzeniem chrześcijaństwa zarówno np. u Słowian, jak i u Bałtów rytuał ciałopalenia (często z żoną i dobytkiem), "wyzwalający, oczyszczający i zapewniający odnalezienie drogi w zaświaty", był wyrazem przekonania o istnieniu duszy nieśmiertelnej. Według tradycji chrześcijańskiej żywi mogą ulżyć cierpieniom nieboszczyka i pomóc mu dostać się w zaświaty, a tym samym odzyskać spokój wieczny. Stąd doroczne święto zmarłych - Zaduszki. Uczcijmy je godnie, pamiętając nie tylko o umarłych bliskich, znajomych i ludziach sławnych, ale i maluczkich tego świata i grobach bezimiennych. Na zdjęciach: Autorka przed grobem polskiego generała J. Hauke-Bosaka, na który wygasa koncesja (cmentarz w Genewie). Fot. J.Konopka, Aniołek - tradycyjne upiększenie szwajcarskich nagrobków dziecięcych, które zwykle stoją w jednym rzędzie (cmentarz w Lozannie) Fot. Autorka, Lozańskie kolumbarium z urnami skremowanych zwłok Fot. Autorka, NG 41 (530) |